To był wieczór… a właściwie wieczory. Wszystko zaczęło się w piątek o 5 rano. Ciemno na dworze, Morfeusz się dopomina o jeszcze, ale twardym trzeba być nie mientkim
Późniejsze widoki w Biebrzańskim Parku Krajobrazowym wynagrodziły nam wczesną porę pobudki. W końcu łosia widziałem dawno temu na lekcjach techniki (wtajemniczeni wiedzą o co mnie chodzi )
Sam Wieczór Kawalerski przebiegł chyba zgodnie z planem. Było darcie koszul z ich spaleniem, cięcie krawata i alkohol, ale… no właśnie, cały misterny plan w p… Znaczy się była jedna mała rysa na szkle… Otóż z przyczyn niezależnych od organizatorów pojawiła się przedstawicielka płci przeciwnej. No cóż, nawet w polskim rządzie nie wszystko idzie tak jak powinno
Wieczór drugi (poprawiny) był równie udany. Znów muzyczka, ognisko, a w nim topienie butelek po piwie (nie wiedziałem, że tak łatwo można zostać hutnikiem-szklarzem ) i najważniejsze… skoki przez ognisko. Mój ostatni był troszeczkę nieudany… Biedactwo… noga się powinęła. Efektem czego na weselu sobie nie potańczyłem. Do dziś mnie coś czasem szczyknie Ale na snowboardzie i łyżwach mogę już śmigać, tylko… muszę się jeszcze nauczyć
Teraz czekam na następny taki Wieczór Kawalerski
[flagallery gid=4 name=”Wieczór Kawalerski Brunera”]
[flagallery gid=5 name=”Wieczór Kawalerski Brunera”]
[Canon PowerShot A510]