Pierwsza dłuższa trasa na motocyklu. Tym razem wywiało mnie za Wrocław. Plan był taki, żeby jechać zwyczajową trasą, którą pokonywałem zawsze samochodem. Niestety moje dwa koła na Gierkówkę się nie nadają. Brak owiewek r0bi swoje i dłuższa podróż na otwartej przestrzeni wśród licznych ciężarówek staje się bardzo męcząca. Dlatego postanowiłem w Piotrkowie odbić na Bełchatów i resztę dystansu przebyć mniejszymi drogami i z mniejszymi prędkościami. Do celu dotarłem mimo wszystko zmęczony. Krótki motocyklowy staż, brak doświadczenia i umiejętności spowodowały, że zamiast jechać rozluźniony, jak zerwana gumka w gaciach, uczepiłem się manetek, coby przypadkiem nie spaść potargany powiewem wiatru.
Oczywiście nie zniechęciło mnie to do późniejszych przejażdżek po okolicach Strzelina. Już we dwójkę zaliczyliśmy Biały Kościół, Henryków i co najważniejsze Książ. Sam też wybrałem się na mały objazd Wrocławia.
W drodze powrotnej dwoje dobrych ludzi z Fan Klubu Peugeota 205 oprowadziło mnie po ciekawszych miejscach Wrocławia. Było naprawdę bardzo miło (dzięki Bananowcy), lecz gdy już zamierzaliśmy kierować się do miejsca, gdzie zaparkowaliśmy pojazdy, okazało się, że nie mam kluczyków. Tempo powrotu było iście ekspresowe. Parkując motocykl na jakimś parkingu obawiałem się o swój bagaż w sakwach, więc prawdopodobnie dla odwrócenia uwagi zostawiłem kluczyki w stacyjce. Manewr ten opłacił się, bo zdezorientowani potencjalni wielbiciele cudzej własności omijali mój wehikuł szerokim łukiem. A może myśleli, że to jakaś podpucha zorganizowana przez panów w niebieskich mundurkach?… Tego się nie dowiem. Najważniejsze, że miałem czym wracać do domu. Już bez przygód zameldowałem się u celu po zmroku.
[Canon EOS 450D kit]