krok za krokiem kroków dwieście
robię obchód po mym mieście
mijam bloki i podwórka
mijam klatkę wujka Jurka
księżyc świeci cienią drzewa
kroczę wolno prawa lewa
nagle z krzaków się wychyla
groźna paszcza krokodyla
to Forfiter jest czy co to
może strzelę jemu foto
potem wrzucę na fejsbuka
niech ktoś inny to obluka
niech obluka i mi powie
jak się ta bestyja zowie
kły ma ostre jak papryczki
szczęka mocna jak cios Kliczki
przestraszyło mnie to zwierzę
przewróciłem się i leżę
potwór kłapie paszczą wrogo
pomoc nie ma przyjść od kogo?
życie staje przed oczami
pot się zbiera pod pachami
i myśl nagle zaskakuje
chyba w ryj mu przylutuję
pomysł ten wcieliłem w życie
sprałem gębę należycie
odgryzłem mu kawał ucha
sprawa zrobiła się krucha
bestia bardzo się wkurzyła
paszczą mi przypierdoliła
przytuliłem się do ziemi
przed oczyma mi się mieni
wstać próbuję bezskutecznie
będę leżał tu już wiecznie
zeżrą mnie małe robale
nie przejmujcie się tym wcale
bo i po co nie ma czym
gdzieś zagubił mi się rym
może zatem jeszcze pointa
tej przygody delikwenta
pointy nie ma bo i po co
kupa straszna żyg i błoto
opadają nogi ręce
nie ma sensu pisać więcej
czarek.ch